Sportem narodowym w Polsce jest grill, tutaj jest nim barbecue. W dni wolne świętuje się całymi rodzinami wokół rusztów przygotowanych do użycia w każdym parku. Jest tam też duży stół z ławkami pod daszkiem i wodopój – zestaw niedzielny gotowy do boju.
Na zdjęciu powyżej barbecue w Kings Park – największym parku w centrum miasta na świecie (przynajmniej tak się tu uważa). Akurat teraz 30.05 – 1.06 jest długi weekend z okazji urodzin królowej więc rodziny, które nie wyjechały za miasto świętują tutaj.
Jeśli chodzi o jedzenie w domu to obowiązkiem nr 1 jest posiadanie Vegemite. Znaleźliśmy słoik w każdym domu, a w sklepach spożywczych półki są pełne słoiczków w różnych rozmiarach, jakby trzeba było mieć to przy sobie w każdej sytuacji. Vegemite smakuje jak skondensowana do postaci nutelli…Maggie. Tak więc każdy ma Maggi – w Azji nazywali jest sosem sojowym, tu Vegemite, które smaruje się w małej ilości na kanapki i dodaje warzywo (sugerowane awokado).
Na śniadanie cudów nie ma i to raczej my jesteśmy odmieńcami robiąc jajecznicę, czy coś większego, reszta je najczęściej płatki z mlekiem. W stosunku po polskich posiłków, w porze obiadowej (między 12, a 18) następuje mały posiłek jak kanapki, po to, żeby na kolację ok. 18 – 19 zjeść największy „obiad”.
Potrawa, którą tutaj spotkałam po raz pierwszy to Pie (powyżej), które do tej pory rozumiałam jako słodkie ciasto (najczęściej szarlotkę), albo tartę. Serwowane Pie w Perth to uformowane z warzyw, mięsa i ziemniaków kubeczki po ok. 10$ i są wyborne.
Oprócz tego nawiązując do poprzedniego posta, mięso z kangura, które zrobiło się bardzo popularne w ostatnich latach jest w każdym markecie w ilościach hurtowych. Jego tajemnicą jest to, że nie może być za dobrze obsmażone bo robi się ciemkate. Po 2 min smażenia na każdą stronę wystarcza, żeby wydobyć jego soczysty smak.
Australijczycy bardzo przywiązują wagę do produktów lokalnych – w naszym przypadku z Zachodniej Australii. Wokół Perth jest wiele gospodarstw organicznych, które później zawsze mają nalepkę “pochodzę z pobliża”.
Oczywiście powoli stajemy się ekspertami polskiego jedzenia, więc mielone, mizeria, zupa marchwiowa i pozostałe polskie dodatki, które nie są wbrew pozorom tak trudno dostępne.
Ceny jedzenia w Perth
Jedzenie w sklepach jest znacznie droższe niż w Polsce, co dość naturalne. Część cen jest taka sama tylko w $, więc czerwona papryka jest za 10 albo 12$. Pozostałe przykładowe ceny:
- Chleb (polskopodobny) – 5 -6$ (16 zł)
- Sałata – 3$ (9 zł)
- 12 jajek – 3 – 5$ (15 zł)
- Mięso mielone – 5$ za 500 g
- Ogórki kiszone polskie – 5$ (15 zł)
- Większość owoców to 3-4$ nie ważne czy jabłka czy avocado
- Woda – free – używamy tej z kranu
Większość produktów ma 2 półki – tradycyjna i organiczna, co bardzo mnie cieszy. Ponadto bezglutenowych i bezcukrowych produktów tyle samo co bez „bez”. Coca cola ze stewią została przetestowana i smakuje identycznie.
Jedzenie w restauracji czy barze to wydatek min. 15$, piwo – 10$, chyba, że jest to polska, lubelska Perła to wydatek 7$ (21 zł). Oprócz tego na lunch frytki z rybą (15$) albo hamburgery (7$).
Jedzenie głównie kupujemy w Coles i Woolworths gdzie ceny nie są, aż tak kosmiczne jak dobrze się poszuka. Poza tym dzięki temu, że nie płacimy za mieszkanie, ciągle wydaje nam się, że wydajemy mniej pieniędzy w Perth niż w Azji w trakcie podróżowania.
Niesamowitości dnia codziennego:
1. Nie ma, że się człowiek pomyli i weźmie produkt za inną cenę:
Łosoś w ciemnoniebieskim opakowaniu
2. Przy wyjściu ze sklepu można dopisać produkt, którego Ci brakuje.
9 komentarzy
Hej gratulacje z udanej podrozy do światas down under 🙂 śledzę bloga z zapartym tchem! chciałbym podpytać jak się mają podane ceny żywności do siły nabywczej localsów?
Cześć, Bardzo dziękujemy. Po 2 miesiącach w końcu się udało 😉
Jeśli chodzi o ceny żywności, to w porównaniu do płacy minimalnej za godzinę, która wynosi 18$ brutto, okazuje się, że jest tu taniej niż w Polsce. Jedzenie kupują, tak jak w innych krajach anglosaskich, hurtowo, dzięki czemu ceny dodatkowo spadają.
Super sprawa z listą produktów których Ci brakuje 😉 W lokalnym markecie byłbym głównym autorem tej listy :/
Korciło, żeby dodać: dobry chleb, który nie jest bułą…
rozumiem, że chleby są jakości polskich chlebów tostowych ? 🙂
ps. nie dostaje powiadomien na maila, że ktoś odpisał na mój komentarz? 🙁
Nie do końca tostowych. Raczej taka buła 🙂
Ale super, że można robić barbecue w parku 😀 a z tym chlebem do chyba nie tylko australijski problem…
Witam, wlasnie dodalem ta strone do moich ulubionych, ma potencjal, ale musze ci powiedziec, ze jest slabo widoczna w google. Zasluguje na wiekszy ruch. Jest cos co ci sie na pewno przyda, poszukaj sobie w google – niezbednik dla kazdego webmastera
Dzięki Paweł za miłe słowa i porady. Pierwotnym zamysłem jego powstania było utrzymywanie naszych bliskich blisko nas. I bardzo by mi było miło pisać dla większej ilości osób, ale chyba lubię takich jak ty którzy trafiają tu przypadkowo i na nami zostają 🙂